Okazuje się, że dziś los nam sprzyjał. W odległości nie więcej niż 10 minut piechoto-wózkiem powstały dwie siłownie polowe. Może nie są przystosowane dla takich maluchów, ale można poćwiczyć z tatą albo popatrzeć jak to robią inni.
Albo można też niedaleko siłowni zrobić sobie piknik a jeszcze lepiej nie do końca zdrowy piknik. O tak!
Jednak taką prawdziwą atrakcją okazała się wiosna i rzeczy niezaplanowane. Dzisiejszym hitem były:
1. Motory
2. Uruchomienie sezonu balkonowego i rozłożony leżak.
3. Laweta przed blokiem. Mieliśmy okazję prześledzić cały proces wciągania zepsutego samochodu na lawetę. Dobrze, że nie naszego.
A na koniec dnia atrakcja dla mnie. Po prawie 27 miesiącach usłyszałam od swojego syna "pies". Już nie żadne tam dźwiękozastępcze dzidziusiowe "hau-hau" ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz