Kolejny raz okazało się, że planować i zakładać pewnych rzeczy nie warto. Bo nic dwa razy się nie zdarza.
I tak wbrew moim przeczuciom poród nastąpił po przewidywanym terminie.
Inaczej niż myślałam, nie w nocy a rano przyszły skurcze.
Wbrew doświadczeniu I faza porodu przyszła szybko i szybko się skończyła.
Inaczej niż poprzednio medykalizacja porodu nie była konieczna (o tak, żadne znieczulenia, oksytocyny i inne takie konieczne nie były).
A jednak jest inaczej niż myślałam i ciepła kąpiel rzeczywiście potrafi przynosić ulgę i działać przeciwbólowo.
Narodziny to wielka bomba emocjonalna. Poród drugiego synka był zupełnie inny od pierwszego i można powiedzieć, że taki trochę z marzeń (o ile można marzyć i wyobrażać sobie takie wydarzenie jeśli doświadczyło się już raz skurczy). Rano piekłam ciasto, wieczorem tuliłam maleństwo. Tego nie da się opisać.
Napiszę jeszcze tylko, że mąż spisał się na medal.
Cud narodzin.
Ciszęsię razem z Tobą Ewuniu. Ciocia Ania. Gratuluję Ci z całego serca.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
Usuń