piątek, 31 sierpnia 2012

Międzynarodowy Dzień Blogera

Dowiedziałam się, że 31 sierpnia każdego roku obchodzony jest dzień blogera. To dziś ! Jakie są zasady? Blogerzy z całego świata publikują notkę polecającą 5 innych blogów. Jaki jest mój wybór?
Moja przygoda z blogowaniem (?) zaczęła się od tematów kulinarnych:
www.mojewypieki.com - pieczenie to moja pasja (jedzenie też), przepisy różnorodne, piękne zdjęcia
www.kwestiasmaku.com - proste przepisy na niecodzienne dania
Z czasem zaczęłam czytać także blogi kulinarno-modowe:
www.makelifeeasier.pl (i makecookingeasier.pl) - blog Kasi Tusk, znany chyba wszystkim i 
www.youhavethat.blogspot.com - blog trochę mniej jeszcze (!) znanej Kasi  :-)
www.mylittleprincesemi.blogspot.com - to blog jednej z pierwszych osób, które odwiedziły myownworld, ale czytam nie tylko z sentymentu ;-)

Piszę tu od kilku miesięcy i cieszy mnie każda osoba, która tu zagląda. Dziękuję wszystkim mamom i nie-mamom, które (którzy ?) nas odwiedzają i zostawiają swój ślad pisząc komentarz, "lajkując" lub obserwując, ale również tym, o których obecności informuje wzrastająca ciągle liczba odwiedzających. Najpierw czekałam na pierwsze 10 osób, później 100 a teraz przeczytało już moje wpisy prawie 600 osób! Jak zobaczyłam 500 nie mogłam uwierzyć. Teraz czekam na 1000, więc biorę się za pisanie. Jutro pojawi się zapożyczony z innych blogów polskich, międzynarodowych, dzieciowych i nie-dzieciowych - zdjęciowy przegląd komórkowy, a w niedzielę.. coś słodkiego. Zapraszam!

wtorek, 28 sierpnia 2012

Klocki lego

Wśród wielu myśli przedporodowych znalazła się też jedna, ta o wyborze KP. Wewnętrzny głos podpowiadał mi, że to ważne. Tak bardzo, że w naszej wyprawce nie znalazł się żaden smoczek, butelka ani inne narzędzie, które mogło by złamać postanowienie KP, złamać, bo na początku wcale nie było łatwo.
W mojej głowie było takie wyobrażenie o KP - mama i noworodek zmęczeni po porodzie przytulają się i już dalej idzie samo. A to wcale nie jest tak, że mama i dziecko pasują do siebie jak dwa klocki lego, najpierw trzeba nauczyć się je składać (potem już pasują :-)).
Oczywiście, że na szkole rodzenia ćwiczyliśmy z lalkami, a podczas pobytu w szpitalu położne zazwyczaj chętnie pomagały. Tylko, że kiedy zamknęliśmy drzwi domu i pierwszy raz zostaliśmy we trójkę, nie wszystko wychodziło dobrze już za pierwszym razem. Ja wierzę, że mama i tata mają instrukcję obsługi do swojego dziecka w głowie (a może w sercu?) i dobrze wiedzą co jest dobre dla niego, a co nie do końca. Jednak zanim się ją całą odkryją potrzeba trochę czasu.
W szpitalu Adaś ssał pięknie. A w domu, w skrócie, pomijając mniej i bardziej intymne szczegóły, albo wolał ssać tylko z jednej strony, a to nie mógł sobie poradzić z ilością pokarmu, ja mokra, on mokry, najbliższe otoczenie też i inne takie.
Nauka wymagała cierpliwości od trzech stron (o tak, tata też musiał nam pomagać).
A jak jest teraz? Jemy na siedząco, na leżąco, do góry nogami, na brzuchu, kopiąc nogą, przez sen, z uśmiechem, jednocześnie próbując mówić, na dworze, w domu, na łóżku, na kanapie, na fotelu, na kocu...
To nie jest tylko karmienie, to jest taka chwila dla naszej dwójki, możemy odłączyć się od świata, popatrzeć na siebie, pomyśleć, poprzytulać, popatrzeć w oczy, zasnąć.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Zestaw deszczowego spacerowicza


Brrr...

Taka pogoda może zniechęcać do spacerów, ale ile można leżeć na podłodze i bawić się z mamą? Adaś pragnie nowych wrażeń!
Na takie dni jak dzisiejszy, u nas najlepiej sprawdza się chusta i parasol. Adaśko wtulony, więc jest mu ciepło, a jednocześnie widzi wystarczająco dużo, żeby zaspokoić swoją spacerową ciekawość. W razie przelotnego opadu na wyposażeniu mamy parasol i kapelusik. Wózek na deszczową pogodę to jeszcze nie dla nas, bo pół spaceru spędza Adaś w wózku, a pół na rękach. A co zrobić jeśli to drugie pół wypadnie na deszcz? Jazda w folii przeciwdeszczowej jest fajna ale na chwilkę, potem już nuuuuuda. a tak można oglądać samochody, ludzi, drzewa i w ogóle cały świat.

Zestaw deszczowego spacerowicza.
Nie jestem ani ortodoksyjną zwolenniczką chusty ani wózka. Używamy obu, w zależności od sytuacji. Podczas naszego tzw. Benelux trip też mieliśmy zarówno chustę, jak i wózek. Wizyta w muzeum - tylko chusta. Ale już nie wyobrażam sobie całodziennego spaceru w chuście, bo wózek to jednak doskonały środek do przewozu rzeczy - kocyk, pieluchy, kosmetyki, jedzenie, picie, krem przeciwsłoneczny, parasol, przewodniki... nawet jeśli Adaś dość miał wózka i chciał obejrzeć trochę świata, to przynajmniej nie trzeba było nosić tego całego kramu.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Epilog

A jednak... nadeszła ta chwila - jest ząb, a raczej pojawia się. Nie było lekko. Okazało się, że możliwe są jeszcze bardziej nieprzespane noce. A rodzice, jak to rodzice, zniosą wszystko, więcej niż myśleli, że są w stanie. Każdy uśmiech, każda umiejętność, każda nowość daje dodatkowe "życie". Pierwszy ząbek też!



Tak mi się wydaje, że rodzicielstwo działa troszkę jak permanentny energy drink. Niby nie wyspani, niby zmęczeni, bez chwili na odpoczynek, a jednak pełni sił, skoncentrowani, zaplanowani. I w domu porządek, i obiad ugotowany i Adaś zadbany.


piątek, 17 sierpnia 2012

internetowi mają lepiej

Internet to okno na świat młodej mamy. Co robią mamy w sieci? Dużo.
Po pierwsze - wiadomo - zakupy (!!!). Ale wcześniej należy porównać ceny, oj tak coś o tym wiem :-p  Nie wystarczy porównać ceny produktu, ważne są jeszcze koszty przesyłki. 
Płacą rachunki :-( Niestety, nie tylko fajne rzeczy robi się w sieci.
Czerpią wiedzę. Która z nas nie googlowała "niemowlę ma czerwone kropki na twarzy", "jak zlikwidować ciemieniuchę", "dobry pediatra w przychodni X" itp.
Utrzymują (i nawiązują) kontakty towarzyskie.
No i piszą blogi :-p


Marchewka to marchewka?

O byciu świadomym konsumentem, czytaniu etykiet i świństwach dodawanych do żywności i kosmetyków powiedziano i napisano już wiele. Ale i ja muszę dodać swoje.
Każda mama zastanawia się czym karmić swojego malucha. Adaś skończył pół roku a zatem zalecane jest wprowadzanie nowego jedzonka. No i niekończąca się lista wątpliwości... Znowu...
Na początek zdecydowałam się na gotowe warzywa i owoce, z kilku powodów, m.in. ze względu na to, że ilości zupki podawane na początku są mikroskopijne i nie wiem czy mój blender dałby radę zmiksować pół marchewki na idealna papkę. Jako osoba, która lubi wiedzieć co je (a raczej co jeść będzie jej maluch), zaczęłam czytać etykietki dań dla dzieci. Z marchewką nie było problemu - marchewka to marchewka. Natomiast w przypadku innych dań już nie jest to takie oczywiste - w szpinaku może być mleko a w kaszkach cukier.
Jak tylko przebrniemy przez etap papkowy - zacznę sama gotować. Już teraz cały się cieszy (dosłownie cały!) jak daje mu spróbować prawdziwego banana, prawdziwego to znaczy nie słoiczkowego.
Natomiast po wielu dniach poszukiwań w sklepach i w Internecie - udało mi się znaleźć kaszki prawie idealne. Błyskawiczne w przygotowaniu, bez cukru i innych dodatków, cena trochę mniej idealna...

niedziela, 12 sierpnia 2012

Pół roku

No i wróciliśmy z tej naszej eskapady europejskiej. Szybko minęły nam te dwa tygodnie. Nie tylko te dwa, podczas wyjazdu Adaśko skończył pół roczku, wypadała też nasza trzecia rocznica ślubu. A pomyśleć, że rok temu próbowałam dojrzeć mój ciążowy brzuszek, który jakoś nie chciał się za bardzo zaokrąglić na początku.
Przez te pół roku z malutkiej istotki, która nie potrafiła się nawet sama przewrócić, i zostawiona w danej pozycji leżała tak, dopóki jej nie przekręciłam, wyrasta indywidualność. Nie tylko sama przekręca na wszystkie możliwe sposoby, podpełzuje sobie troszkę, to jeszcze się złości jak coś nie do końca mama zrozumie.
Fajnie być mamą, chociaż oczy się zamykają, bo drzemkę wykorzystuję na bloga i buszowanie po sieci.