czwartek, 27 lutego 2014

Przedwiośnie

Na wiosnę wszystko rośnie. Okazuję się, że dzieci też przyspieszają. I tak trzeba uzupełnić przedwiosenną garderobę, znowu nie moją. Chociaż i tak mamy już tak mają, że nawet jak idą na zakupy dla siebie to i tak wracają z pełną torbą tyle że dla maluchów.
Dla podwójnej mamy wyjście do sklepu sieciówkowego to relaks, młodszy wykorzystuje ten czas na drzemkę, dla taty taka wizyta to konieczność użycia karty płatniczej i trochę biegania, a skąd to bieganie? Bo Adaś zakupy traktuje nie jako możliwość naciągnięcia rodziców na okulary przeciwsłoneczne czy jakieś inne gadżety, bo przecież rodzice i tak kupią co trzeba, ufa nam w tej kwestii. O tak!
Dzięki temu może całkowicie oddać się swojemu ulubionemu zajęciu. Adaś wyszukuje w sklepie kryjówek a tata biega za nim i próbuje odnaleźć syna.


Post zasponsorowany i zainspirowany przez Tatę (zapłacił za zakupy i zrobił zdjęcia, ja byłam pochłonięta zakupowaniem).

środa, 26 lutego 2014

mama gotuje #3 oszukane ciastko

Adaś najchętniej jadłby tyko ciastko albo babkę. I tak wymyśliłam patent na podwieczorek lub kolację w formie ciastka tudzież babki. Nie ma to nic wspólnego z tradycyjnymi wypiekami nie licząc tego, że przygotowuje się je w foremce i piecze. Kasza z owocami podana w atrakcyjnej formie tzw. oszukane ciastko.

Składniki na 3 porcje.

ok. 1/2 szklanki ugotowanej kaszy (u nas najczęściej jaglana ale może być też ryż, komosa lub kto co lubi) - kasza ma mieć taką objętość przed ugotowaniem
2 jabłka lub gruszki albo co kto lubi (np. banan)
masło
cynamon
jogurt

1. Do wysmarowanej masłem miseczki do zapiekania nakładamy kaszę, na to starte na grubej tarce owoce (jeśli jest to banan, to wystarczy go pokroić na plasterki) i przykrywamy kolejną warstwą kaszy.
2. Na wierzch nakładamy troszkę masła i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180C na 30 min.
3. Podajemy polane jogurtem i posypane szczyptą cynamonu.

Smacznego!






poniedziałek, 24 lutego 2014

Cyberdziecko

Otaczają nas iPhone'y, iPady (o tak kocham Apple!) i inne telewizory. Ostatnio zauważyłam, że używam komputera wyłącznie do pracy. Wiadomości, gazety i inne czytajki znajduje na tablecie lub smartfonie. Jak pisałam  TU - internet to drugi świat mam, oprócz tego pieluchowo-piaskownicowego.
I chociaż walczę ze smartfonem obok talerza czy bezsensownie włączonym telewizorem, to nie jestem przeciwnikiem dostępu do rozrywek elektronicznych, Adaś ma kilka chwil w ciagu dnia dla bajek i kilka dla gier na tablecie.
Wiele razy zastanawialiśmy się nad dostępem młodego do TAKICH rzeczy, bo czym się różnią puzzle na papierze od tych na iPadzie. Ustaliliśmy że Adaś będzie miał dostęp i do tradycyjnych kolorowanek, książeczek i gier jak i do tych elektronicznych. Zazwyczaj gra jak my oglądamy fakty. Wtedy jednym okiem patrzymy na wiadomości z kraju i świata a drugim na autka na tablecie. Takie to już życie rodziców, nic nie jest takie jak przedtem. I tak House of cards z malutkim przy piersi to ostatnio nasz wieczorny rytuał.
Wracając do meritum. Trzeba przyznać, że elektroniczne gadżety przydają się także w poczekalni i podróży.
A to nasz subiektywny przegląd aplikacji dla malucha - autkomaniaka! Opisy są krótkie, tylko mała informacja czego możecie się spodziewać instalując aplikację.

Aplikacje Tiny Hands 
Znajdziecie tu puzzle, sortowanie, kolorowanki i inne logiczne zagadki, aplikacje są dostępne dla maluchów w rożnym wieku.

Toca Monsters (Toca Boca)
Karmimy potwory. Trzeba poznać gusty kulinarne bohaterów i przyrządzić im coś dobrego. Niestety potwory nie lubią brokułów.

Video touch
Klasyk. Dostępne sa wersje ze zwierzętami, ptakami, pojazdami, instrumentami muzycznymi. Po naciśnięciu ikonki pojawia się krótki film - na przykład przejazd policjanta na motocyklu czy kot pijacy wodę z kranu.

Car puzzles
Rożnych autorów - wystarczy wpisać hasło w wyszukiwarkę w Apple Store.

Car wash (Happy touch)
To nasz ostatni hit! Po prostu myje się samochód :-)

My vehicle (Kids games club)
Zagadki logiczne samochodowe.






piątek, 21 lutego 2014

Z kim chodzimy do łóżka

Ten tydzień był częściowo sponsorowany przez S jak spanie.

Ponieważ nasze mieszkanie to dwa pokoje, oczywiste było, że jeden będzie sypialnią naszej czwórki a drugi strefą dzienną. Bardzo lubię wieczorem lub w nocy patrzeć na moich chłopaków. Po lewej mam małego Leosia, po prawej męża i Adasia. Widzę wtedy całą rodzinkę w komplecie. Coś magicznego jest w tych moich chwilach. Ciepłego. Spokojnego. Chociaż cicho nie jest, Leoś postękuje jak je, przełyka, mlaska a jak zasypia to też wydaje z siebie rożniaste dźwięki. Mąż pochrapuje, czasem coś powie przez sen, tak samo Adaś. Czasem jest to "mamoooo, dzidzia"  - co oznacza w wolnym tłumaczeniu, że Leoś trochę za głośno jest i mógłby jednak wziąć pod uwagę, że inni śpią.

Mi do zaśnięcia wystarcza to sypialniane rodzinne ciepełko. Leosiowi potrzebne jest coś jeszcze, pełen brzuszek, czasem potrzymanie za rękę. Najbardziej wymagający pod tym względem jest Adaś, potrzebne są kołysanki, czytanie, kółka (o których pisałam już wcześniej, są one niczym innym jak mizianiem najlepiej po nóżce) a do tego.... Najlepiej sami zobaczcie z kim Adaś chodzi do łóżka.



środa, 19 lutego 2014

mama gotuje #2 najłatwiejsze ciasto w świecie

Idealny przepis na coś słodkiego dla mam. Szybko się je przygotowuje i jest bez mleka :-)

4 jajka
1/4-1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki oleju lub oliwy
1 1/2 szklanki mąki
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
ja dodałam jeszcze trochę aromatu waniliowego
owoce

1. Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę.
2. Następnie dodajemy stopniowo olej, ciągle ubijając.
3. Następnie wsypujemy powoli przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia.
4. Na koniec wlewamy parę kropel aromatu waniliowego.
5. Ciasto przekładamy do blaszki (ja piekłam w tortownicy 22 cm, wyłożonej papierem do pieczenia tylko na dnie).
6. Na wierzchu układamy owoce.
7. Pieczemy około godziny w temperaturze 160C z termoobiegiem.


wtorek, 18 lutego 2014

Duma

Do tej pory jak patrzyłam na zdjęcia znanych mi maluchów lub też dane mi było zobaczyć takiego  małego człowieka na żywo, myślałam sobie, że wyglądają tak przedszkolakowo a mój Adaś nadal taki malutki. Po czym dodawałam sobie w myślach, ze to pewnie dlatego że ma mało włosków ;-)

A jak przyszłam ze szpitala do domu czekało na mnie zaskoczenie - mój syn też jest duży i taki przedszkolakowaty. I co najdziwniejsze nie urósł przez te dwa dni, on już taki był. Trzeba zmienić perspektywę, żeby spojrzeć na nowo na naszych najbliższych.

Jestem z niego dumna, bo powoli sam dorasta do wszystkiego.

Opiekuje się młodszym bratem jak umie i z własnej woli chętnie mi pomaga i przy opiece nad Leosiem i przy ogarnianiu domu. Oczywiście czasem chce podnieść brata albo upiera się, ze pranie jest bre czyli dobre, chociaż przed chwilą wyjęliśmy je z pralki.

Bo mimo, że z babciami nie widuje się zbyt często, to wie kto to są babcie i jak tylko przyjadą, chętnie się z nimi bawi i zostaje. Rozumie, że są to osoby mu bliskie. Wcześniej nie zawsze tak było, ale widocznie wtedy najbardziej potrzebował rodziców. Teraz pragnie dobrej zabawy!

Ma swoje dorosłe łóżko i sam w nim śpi. Jak tata wyjedzie próbuję go czasem namówić o przeniesienie się 40 centymetrów bliżej czyli do mnie na duże łóżko. Ale odmawia i woli spać sam. A kiedyś tylko marzył, żeby spać z nami. I chociaż czasem trochę tęsknię za tym ciepełkiem obok i nogami na głowie albo piętą w oku ale cieszę się, że chce mieć swój kąt. Całe szczęście Leoś zajął to miejsce, więc niedługo może się doczekam, na razie tylko dostaję mokre prześcieradło jak przesiąknie pielucha.

Dumna jestem z mojego małego dużego chłopaka.


poniedziałek, 17 lutego 2014

Śpimy

Z tym spaniem jest różnie. Nie u najmłodszego członka rodziny oczywiście, bo ten głównie śpi. Chodzi o dwulatka. Czasami buntuje się i za nic w świecie nie chce iść na popołudniową drzemkę.Stosowaliśmy różne sposoby.
Czasem usypiał w aucie - ale to dla nikogo wygodne nie jest. Maluch w samochodzie niezbyt się wysypia. Niewygodnie. No i gdzieś trzeba jechać te dwie godziny, chociaż nie ukrywam, że zdesperowani rodzice kilka razy na parkingu oglądali nowe odcinki Homeland używając laptopa i słuchawek :-)
Czasem uciekał, biegał, skakał po łóżku aż w końcu zasypiał po 1,5 godziny. Ale takie usypianie dla nikogo przyjemnością zazwyczaj nie jest. Maluch czuł się pokrzywdzony, rodzice poirytowani. W rezultacie często zasypialiśmy wszyscy, ze zmęczenia.
Czasem zasypiał od razu czyli tak jak usypiają dwulatki z bajek.
Czasem omijał popołudniową drzemkę, żeby zasypiać z twarzą w podwieczorku, na podłodze w łazience przykryty ręcznikiem czy też w innych możliwych i niemożliwych miejscach.

Na podstawie naszych doświadczeń, wypracowaliśmy sposób. Najpierw poszukaliśmy godziny o której najlepiej usypia się dwulatkowi i czegoś, co najlepiej uspokaja i wycisza naszego urwisa. Oczywiście w łóżeczku jest z 10 rzeczy, które muszą być w łóżeczku, w którym się usypia (jest to kilka poduszek, kilka kocyków, kilka maskotek, miś, woda... - chyba napiszę o tym jeszcze :-)). I zastosowaliśmy lekko przymusową drzemkę tzn. zazwyczaj śpi, nawet jeśli wydaje się, że śpiący nie jest. Może wyglądać to dość skomplikowanie, ale w uproszczeniu oznacza, że kładziemy się zazwyczaj o tej samej porze, zaopatrzeni w książeczki inne niezbędne rzeczy - a rodzice zaopatrzeni w cierpliwość. I jak na razie skutkuje :-) Adaś prawie codziennie drzemie i budzi się wypoczęty i pełen energii. Nie ma zasypiania pod prysznicem. Niestety ta osławiona rutyna ma coś w sobie. Działa.


sobota, 15 lutego 2014

co my mamy #2 Katarek

Ten tydzień sponsorowała literka K- K jak katar.

Jak pisałam ostatnio planowaliśmy zakup aspiratora do odkurzacza, przez dwa lata byłam niezbyt chętnie nastawiona do takiego wynalazku i dzielnie pokonywałam przeziębienia z Fridą. Ale katar razy dwa to było już za dużo. Zachęcona opiniami w internecie zakupiłam Katarek Plus (50 PLN).
Muszę przyznać, że był to dobry zakup. Ten aspirator ma głównie zalety. Łatwy w obsłudze, szybko go się czyści, do zestawu dołączone są dwie końcówki (w przypadku dwójki chorych nie trzeba myć za każdym razem końcówki, każdy ma swoją) i czyścik. Minusem jest to, że trzeba włączać za każdym razem odkurzacz i przez okres choroby trzymać go gdzieś na wierzchu.

Maluchy dużo lepiej znoszą odciąganie katarku niż w przypadku narzędzia napędzanego siłą fizyczną. Leoś nawet czasem nie otwiera oczu, daje się odkatarzyć przez sen. Natomiast Adaś jak to dwulatek, raz siedzi i się nie rusza a raz skacze i chowa się pod poduszką. 

Jeśli ktoś się waha lub boi się podłączyć dziecko do odkurzacza, muszę jednoznacznie stwierdzić, że warto!


czwartek, 13 lutego 2014

Mama jest zmęczona

O tak! Katar razy dwa potrafi nieźle dać w kość. W nocy mama czuwa czy aby Leoś nie dusi się, czy może oddychać, czy Adaś nadal w łóżku, bo podczas choroby mini lunatykowanie mu się załącza. W prawdzie nie za daleko wędruje, bo na podłogę.
Od odciągania kataru na dwa aspiratory wirus powoli mamę łapie. Chyba kupimy ten do odkurzacza aspirator, bo inaczej płuca mi wysiądą. A jaki pożytek byłby z mamy bez płuc?
Gdzie z noworodkiem do lekarza się udać? Abonament prywatny mówi, że zalecają wizyty z maluchami powyżej miesiąca. I z wizyty domowej odradzają korzystać. W państwowej kierują do punktu dla dzieci zdrowych, ale tam dodzwonić się nie da. Podobno do szpitala, gdzie maluch się narodził można dopóki ów nie skończy miesiąca iść, ale w szpitalu mówią że nie do nich a do pediatrycznego należy się udać.
Jak żyć? Gdzie iść?
Mam nadzieje, że jutro obudzimy się i kataru nie będzie.
Post pisany z jednym maluchem śpiącym i leżącym na brzuchu, drugą ręką mama kółka robiła tj. masaż usypiający drugiego dziecka. Skąd ja trzecią rękę wzięłam....

środa, 12 lutego 2014

Mama gotuje #1

Katar przeszedł... na Leosia. Katar razy dwa to dopiero wyzwanie. Ale mama jak to mama, znosi wytrwale kichanie, kasłanie, marudzenie, chrapanie i sapanie.

Dziś owsianka z karmelizowaną pomarańczą znaleziona u Ani. U mnie do tej pory na mleku sojowym lub wodzie polecam na rozgrzewające ciepłe śniadanko.



poniedziałek, 10 lutego 2014

Robot planetarny

Oczy szkliste... woda pod nosem...ledwo trzyma powieki otwarte... Adasia dopadł jakiś wirus.
W sekundę trzeba podejmować strategiczne decyzje - najpierw wytrzeć nos starszemu czy pupę małemu. Przytulić dużego czy  kołysać młodszego. Podwieczorek dla pierworodnego czy cycuś dla nowego. A w międzyczasie zdezynfekować ręce, coś zjeść, posprzątać, wypracować, ugotować.
Mam tyle funkcji co mój nowy robot planetarny, tylko nie mam wymiennych końcówek.
Czasem się zastanawiam, skąd to zmęczenie było po pojawieniu się Adasia. W prawdzie wywrócił cały nasz dotychczasowy porządek do góry nogami, ale na początku głownie spał i jadł. Trzeba było zamienić sen na czuwanie, wylegiwanie na opiekowanie a oglądanie tv i gry na spacerowanie ale bezdyskusyjnie- było warto!

piątek, 7 lutego 2014

Co my mamy #1 Deskorolka

Przez dłuższy czas zastanawialiśmy się nad zmianą wózka. Nasza stara Emmaljunga Smart Duo Combi ma wiele plusów ale ma też swoje wady. A ja pamiętałam głównie o tych złych stronach wózka. Szukaliśmy rozwiązania dla nas wśród wózków podwójnych, żaden nas jednak nie zachwycił.
Po długich poszukiwaniach zdecydowaliśmy, że zostajemy przy naszym sprawdzonym wózku. I zdecydujemy co dalej jak już Nowy przyjdzie na świat i będziemy mieli okazję sprawdzić w praktyce jak się sprawdza nasz pojazd.
Wózek został oddany do serwisowania do męża - pranie tapicerki, pompowanie kół i wymiana dętek.
Pierwszy spacer za nami i jest w porządku, duża gondola i pompowane koła to jest to co zimą sprawdza się najlepiej, szczególnie jak Nowy człowiek przychodzi na świat z masą urodzeniową 4340g a śnieg jest do kolan.

Nabyliśmy jednak deskorolkę czyli słynny BuggyBoard. Jazda testowa już za nami.

Zadowolenie użytkownika
W jedna stronę Adaś całą drogę chce jechać, dzięki czemu podróż na plac zabaw przebiega szybko i bezpiecznie. Później szaleństwa na placu i powrót, deskorolka atrakcją jest nieco mniejszą. Pół drogi na nogach, pół na deskorolce.

Sprawy techniczne
Wygląda na to, że rzeczywiście system montażu umożliwia dopasowanie do większości wózków. Początkowo założenie wydaje się dość skomplikowane. Jednak już po chwili jest dość intuicyjne. Jazda tak zmienionym pojazdem nieodbiega zbyt od jazdy samym wózkiem. Deskorolka jest bardzo skrętna. Można nawet zjechać z krawężnika z maluchem na.

Chyba tyle. Jesteśmy zadowoleni z zakupu.  Mam nadzieję, że recenzja przyda się komuś, bo my dość długo szukaliśmy informacji w necie na temat dopasowania do wózka i użyteczności.

czwartek, 6 lutego 2014

Babka

Dziecko przez sen nie woła mama ani tata - woła babka, pabka a w dzień śpiewa babka, babka, pka, pka, pka, ka, ka, ka.

Co oznacza ta babka?
Nie babcia bo babcia to babcia (no ewentualnie babci),
nie babka z piasku bo babka z piasku to babo - babo,
zatem co?

To pochwała maminej kuchni, cześć oddana wypiekowi - babce cytrynowej!
Ale czy się cieszyć?

wtorek, 4 lutego 2014

Bo każdy chce prowadzić

Pierwszy spacer za nami. Kolejka do prowadzenia była długa ale obeszło sie bez rękoczynów, każdy dostał swoją szansę.

ZPT

Jak to jest przy drugim dziecku? Jak sobie radzicie z dwójką? Czy to nadal te same emocje i strachy?
Takie pytania najcześciej pojawiają się w rozmowach w ostatnim czasie.

Umiejętności praktyczno-techniczne nabyliśmy już dawno, chociaż nie ma jednego sprawdzonego rozwiązania, bo każdy nasz synek jest trochę inny więc i metody trzeba troszkę dostosować, natomiast ZPT już zaliczyliśmy.
Ale emocje są za każdym razem. Myśle, że każda mama i tata sprawdza czy aby na pewno oddycha maluch, jak śpi, bo jest tak cicho - i my też :-) Każdy martwi się  czy aby na pewno przybiera na wadze, czy TO (tu rodzic dodaje coś od siebie) jest normalne, itp itd, lista jest długa - my też mamy swoją listę zamartwiaczy.

Jesteśmy spokojniejsi, może trochę mniej spięci ale jednak emocje są.

sobota, 1 lutego 2014

Wszystko zaplanowane

Kolejny raz okazało się, że planować i zakładać pewnych rzeczy nie warto. Bo nic dwa razy się nie zdarza.
I tak wbrew moim przeczuciom poród nastąpił po przewidywanym terminie.
Inaczej niż myślałam, nie w nocy a rano przyszły skurcze.
Wbrew doświadczeniu I faza porodu przyszła szybko i szybko się skończyła.
Inaczej niż poprzednio medykalizacja porodu nie była konieczna (o tak, żadne znieczulenia, oksytocyny i inne takie konieczne nie były).
A jednak jest inaczej niż myślałam i ciepła kąpiel rzeczywiście potrafi przynosić ulgę i działać przeciwbólowo.

Narodziny to wielka bomba emocjonalna. Poród drugiego synka był zupełnie inny od pierwszego i można powiedzieć, że taki trochę z marzeń (o ile można marzyć i wyobrażać sobie takie wydarzenie jeśli doświadczyło się już raz skurczy). Rano piekłam ciasto, wieczorem tuliłam maleństwo. Tego nie da się opisać.

Napiszę jeszcze tylko, że mąż spisał się na medal.

Cud narodzin.