niedziela, 18 maja 2014

po co mi to wszystko

Są takie chwile, że zastanawiam się po co mi to wszystko? Karmienie piersią, dwójka dzieci, studia... Czy nie lepiej było zostać przy tym co było, skoro było dobrze? Nieprzespane noce, tony prania i prasowania, -90% do życia towarzyskiego... Może lepszy byłby jakiś plan minimum.
A jeśli jest gorszy dzień, i kiedy uzasadnienia w głowie brak, to zaraz rozrabiaka Adaś rzuca się na mnie, przytula, buziaka daje i kocha. A mały maruda Leoś na mój widok przestaje być marudą i obdarza mnie swoim bezzębnym uśmiechem.
Bo wcześniej życie było jakby nie pełne. Byliśmy we dwoje, ale czegoś było brak. Niby dużo czasu, dużo zajęć. Praca, zajęcia sportowe, kolacja na mieście, weekend w Kazimierzu, piątek na imprezie i się kręciło. Ale ciągle było czegoś mało.
I tak z tego szaleństwa i miłości, powstali mali chłopcy. I zmienili wszystko. Nie marnujemy czasu. Wykorzystujemy każdą chwilę, a ja nawet realizuję swoje marzenie - studia na ASP. I wszystko jest jakby lepsze.
Może i zmęczenie daje się czasem we znaki, ale po co jest kawa? Grunt to organizacja. Macierzyństwo jest piękne, ale nie oznacza to, że są same piękne chwile. A może są tylko trzeba się bardziej przyjrzeć? Spojrzeć trochę z boku.
Trochę mniej spinki w życiu. Nie martwię się tak kurzem na szafce albo okruchami na kanapie. Ważniejszy uśmiech chłopaków.
Ja jestem szczęśliwa, oni są też szczęśliwi. Piszę to ja mama, w środku sesji. Trochę chaotycznie, ale myślę o tym co trzeba zrobić i czy oni będą dziś spać.

2 komentarze:

  1. Ja zawsze uważałam, że im więcej zajęć w życiu tym lepsza organizacja, a Dzieci to najpiękniejsze dopełnienie. Gartuluję odwagi, aby spełniać swoje marzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tylko egzamin z historii sztuki i wakacje! Dziękuję za komentarz, takie słowa dodają energii!

      Usuń